![]() |
![]() |
![]() |
|
|
Księga Objawienia Bo wiem, że ta droga donikąd prowadzi. Mijam ludzi bez twarzy o szarych, wypalonych lodem oczach. Błądzę w labiryncie, przekraczając kolejne progi, o które się potykam. Nie dajecie mi upaść. Chociaż nie ma tam Cię ni sensu, szukać muszę wciąż, aż znajdę. Idę wciąż naprzód. A zegar wolno odmierza minuty, wolno, a jednak za szybko! Po szybie spływają krople deszczu, tak jak moje łzy sercem rozdarte. Chcę was pożegnać, ale wiatr mi nie daje, pchając wciąż naprzód; może na rację? Bo nie dane jest umrzeć w chwili natchnienia, gdy upadła dusza pod niebo wzlatuje na strugach upojenia szarego wielbłąda. A kiedy krzycząc w upojeniu, łzy roniąc, choć Anioł rąk Ci nie poda, spod nosa zabierze żyletkę - nie można... A patrząc w Niebo Życia gwiazdami usiane, złote płatki odklejonych cierpień i łez, po raz kolejny czytam swoją Księgę Objawienia, jak i kolejny smutny wiersz... Liczba czytań: 1310 || Liczba głosów: 0 ![]()
|
Copyright © 2006 - 2019 PoemProject