![]() |
![]() |
![]() |
|
|
O ufności marzeniom Dzień po dniu- dążę Dążę do chwili, kiedy każdy element mego życia się złączy. Życie me ciągłym dążeniem- między dobrem a złem krążę, Lecz dzień, w którym żyć mi przyszło z każdą chwilą się kończy. Czekam, aż życie złączy się tworząc spójną całość, Aż przed wzrokiem mym pojawi się jeden jasny cel, który życiu memu nada głębszy sens, na dalszy plan zepchnie moją małość, Marzenia moje przyodzieje w biel... I pójdę dnia tego, z marzeniami aż do śmierci się zwiążę. I choć czekam dnia, gdy śmierć mnie wyzwoli, Boję się- między snem a jawą krążę, Szukam czegoś, co żyć mi pozwoli. Szukam jednego człowieka, jednego dobrego słowa, Szukam marzeń niewinnych, dziecięcego „ja chcę”. Szukam czegoś, co pomoże mi życie odbudować Zawszem do wielkości dążył, choć czegom się nie podjął, robiłem to źle. Dziś wiem, że wielkość poza mym zasięgiem, Że w życiu mym nie stanę się wybitnym człowiekiem, Chciałem, by o mnie pisano pięknie, z wdziękiem… Dziś już marzyć nawet nie śmiem. Teraz nie wiem wszak, czy mi kto po śmierci pomnik poezji postawi Czy nad mą głową słychać będzie jeno grobową ciszę... Kiedyś marzeniem mym było, by mnie wspominali ludzie wielcy, prawi, Dziś już nie ufam marzeniom... Więc sam piszę. Liczba czytań: 1279 || Liczba głosów: 1 ![]()
|
Copyright © 2006 - 2019 PoemProject