![]() |
![]() |
![]() |
|
|
Historia orgazmu Więc stoję przed Tobą. -co robisz Rozbierasz mnie. -odkąd -od góry Potem niżej i niżej wędrują -twe śliskie dłonie I wtapiasz je. Gdzie.Między uda. Jednak jeszcze nie. Nie pora na to. Już tylko ubrana do połowy. Ty przez chwilę tylko patrzysz -nic więcej Wysnuwasz tajemne milczenie. Odgradzasz prawdę od fałszu. I stop. Stoję w bezruchu. To daje Ci powód do myślenia. Więc robisz cicho -krok do przodu Ja drżę,drżę -też tak cicho -jak Ty przybliżasz się do mnie Już wiesz o tym -żem zalękniona podsyceniem -zbliżającej się ekstazy Teraz ty półnagi -mięśnie napinasz -bym mogła trochę ugnieść,umasować -przez chwilę I palce twe już wiją się -po mnie Głaszczą wilgotnymi opuszkami -skórę mych piersi Śmiało wylizujesz ich smak -to me ciało Twe spodnie rozpięte zwinnie -i szybko tak Bo szybciej ruszamy -w tę gorycz,zawistność Bo taka powinna być -ta nasza bliskość Już nie ma powoli,spokojnie,pomału. Tu widzę łóżko i bladą lampkę -spalony papieros -wygasłą zapałkę I pościel miękka pod nami skrzeczy. Jeszcze i jeszcze -aż do czerwieni I jak to się stało -że my na łóżku -w dzikim manewrze -ku dzikim uściskom No tak! Po sutkach moich -które stwardniały tak mocno -jak chciałeś Porę na resztę w końcu nastałeś. Więc skoro już szybko -to szarpłeś tam nisko Nie mam już nic prócz -małych czarnych stringów I je mi zabrałeś,co było konieczne. Ty też z resztą już nagi. Zabrałam ci spodnie -więcej odwagi. Więc nagość namiętna nas powitała -gdy w jękach -oj tak,w głośnych jękach -szarpałeś tak mocno -podarta sukienka Znów drżałam,drżałam. No,ale w końcu co było przedtem. Gdy na środku pokoju -bez ubrań -wymysłów,staliśmy tak Czy coś ucichło,czy znikło. Tylko ciemniej jakoś tak -zrobiło się Więc tym razem ja podeszłam. Ty już czekałeś -by jak najostrzej -rzucić mnie -na te waniliowe łóżko Me uda uniosłeś wysoko,wysoko. A ja już krzykiem,płaczem,tęsknotą. Unoszę swe biodra -w rozkoszy ściskane -i mokre od potu tak tobą wycierane Ty wnikasz -to mocniej,to szybciej -to mniej i to wolniej By chwilę palcem niegrzecznie dotykać -i dłonią,a nawet ramieniem By język mógł zaznać też -chwilę szczytu -i zawirował w namiętnym okrzyku I dalej we mnie uginasz walecznie -swe ciało Pośladki me -przysuwasz ku sobie -coraz to mocniej -bym mogła zajęczeć: -\"Jeszcze,jeszcze mocniej!\" I już oddech tracę,mam gorące usta. Parzy powietrze mnie -i twoja skóra Już nic nawet nie widzę -w tym uniesieniu Tylko słyszeć umiem i czuć -na sobie -twe dyszenie i nieurojone pocałunki Niespokojnie wyginam się -unoszę -tuż potem opadam I trwam tak dzikością,fantazyjną Iliadą. -paroksyzmem orgazmu -bo właśnie raz wrzasnęłam -na koniec naszego wynalazku Gorąco zamienia się w zimno i chłód. Liczba czytań: 2271 || Liczba głosów: 0 ![]()
|
Copyright © 2006 - 2018 PoemProject